I jak to w moim szalonym życiu bywa, postanowiłam, że spróbuję uszyć jakiegoś "patchworkowca" :) Z racji tego, że poraz pierwszy w życiu szyłam takie "coś" padło na poszewkę (no tak znowu te poszewki :-)) Przyznam, że wcale nie jest łatwo pozszywać takie 15 cm kwadraciki żeby było idealnie prosto... Chyba moja maszyna do szycia odczuła mój stres i sama się zestresowała. Wyszło niezbyt idealnie ale spróbowałam... Wyszło takie oto "coś":
Oczywiście "zdziwiona sowa" powstała przez przypadek ale fajnie się "wpasowała" w patchworki :)
Więc podsumowując krótko napiszę, że z pewnością nie są to moje ostatnie "patchworki".
Kolejne jednak dla uzyskania "idealnie prostych" kwadracików będę zszywała ręcznie :)
pozdrawiam cieplutko :-)
No zawsze trzeba poćwiczyć aby być mistrzem - zapewne następnym razem wyjdzie idealnie :) ps zresztą im bardziej krzywo - tym bardziej widac że to ręczna robota.
OdpowiedzUsuńPs a jak idzie czytanie? ja kończę piatą książkę :)
Ja rownież mam nadzieję, że kolejne patchworki będą już idealne :) narazie zbieram materiały do narzutki na rogówkę w salonie :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że przy takiej motywacji z pewnością na 33 książeczkach się nie skończy:) właśnie kończę czwartą :) pozdrawiam cieplutko
Piękny słodziak :) I śliczne kolory :)
OdpowiedzUsuńUrocza!Ja nie mam cierpliwości do igły z nitką, choć czasami wyciągam maszynę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, Marta