Dodam ,że wszystkie rzeczy, które pokażę w dzisiejszym poście są zakupione przeze mnie na starociach więc ich koszt był niewielki :-)
Zacznę może od koszyczków:
Z racji tego ,że ma niespotykany kolorek został w swojej naturalnej barwie i stoi na komodzie w salonie...
Podobnie jak wiklinowy kosz-doniczka
a w nim pelargonia, która zakwitła już poraz czwarty w ciągu kilku miesięcy :-)
Z salonowych wilkinek jest jeszcze koszyczek na piloty, w którym miały leżeć podkładki pod kubki
Podobne stoją w łazience i gromadzę tam różne najpotrzebniejsze rzeczy
Jeżeli chodzi o łazienkę to nie mogło zabraknąć tam kosza na pranko. Mimo wielu sprzeciwów mojego T zakupiłam za 20 zł kosz i po przermalowaniu stanął w odpowiednim miejscu :-)
W sypiani również nie mogło zabraknąć wiklinki :-)
taka "skarpetkowa komódka" :-)
O wiklinowym fotelu, który stoi w mojej "pracowni" wspominałam już kiedyś
a od niedawna mam również taki o to taborecik:
no i na koniec mój parasonik bez parasola :-)
UWIELBIAM :-)
Uwielbiam wiklinę :) Szczególnie podoba mi się na dworze z kwiatami w środku ;) kilka koszy również mam np. na leki :) w łazience na drobiazgi :) to bardzo pojemne maleństwa :P Pozdrwiam
OdpowiedzUsuńTak, tak wiklinowe koszyczki są bardzo przydatne :-) i nadają taki wiejski klimacik w domu. Oczywiście taki kosz z np wrzosami i dyniami w środku pięknie wygląda na tarasie :-) oj chyba mam już pomysł na jesienną dekorację. Gorąco pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńJa mam wiklinową muszelkę - ale już udobruchałam ją białą farbą :)
OdpowiedzUsuń